Wystawa "Rzeczy przysposobione" w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu - od soboty
Wystaw „Rzeczy przysposobione” jest jednym z efektów badań etnograficznych prowadzonych wśród mieszkańców Wrocławia i Szczecina od 2019 r. przez dwie kuratorki - Annę Kurpiel i Katarzynę Maniak. W obu miastach po II wojnie światowej nastąpiła całkowita wymiana ludności. Ekspozycja jest próbą odpowiedzi na pytanie o stosunek współczesnych mieszkańców do przedwojennego dziedzictwa swoich miast.
„Projekt był powiązaniem wizji naukowej, antropologicznej, z artystyczną, ponieważ badaniom towarzyszyły fotografie wykonane przez Łukasza Skąpskiego. Chciałyśmy zobaczyć jak przedwojenne przedmioty funkcjonują obecnie, jaka jest ich rola w życiu mieszkańców Wrocławia i Szczecina” – mówiła w piątek podczas konferencji prasowej Anna Kurpiel.
Na ekspozycji prezentowane są przedmioty wypożyczone od osób prywatnych – mieszkańców Wrocławia i Szczecina oraz fotografie Łukasza Skąpskiego. Elementem wystawy są też fragmenty wywiadów przeprowadzonych podczas realizacji projektu badawczego. „Przedstawiamy historie przedmiotów, które dotrwały do dziś, ale równolegle toczy się tu opowieść o przedmiotach, których dziś już nie ma. Interesują nas funkcje jakie te przedmioty dziś pełnią, pewne wyobrażenia i emocje, które im towarzyszą” – wyjaśniła Katarzyna Maniak.
Zwiedzający mogą zobaczyć młynek do orzechów należący niegdyś do przedwojennych mieszkańców Wrocławia; porcelanową figurkę przedstawiającą trzy świnki czy album z przedwojennymi pocztówkami i korespondencją. „Prezentujemy też obraz, który do dziś wisiał w mieszkaniu w tym samym miejscu, co w czasach przedwojennych, ponieważ opuszczający mieszkanie niemieccy właściciele poprosili Polaków zasiedlających to mieszkanie, aby pozostawili obraz w tym samym miejscu” – opowiadała Katarzyna Maniak.
„Rzeczy prezentowane na ekspozycji nie są tylko biernymi eksponatami, ale inspirują i prowokują do działania, a także odzwierciedlają współczesne postawy, przekonania i wartości” – podkreśliła Marta Derejczyk, współkuratorka wystawy z Muzeum Etnograficznego we Wrocławiu. „Pozwalają też dostrzec nowe zależności między polskością a niemieckością, śmieciem a antykiem, tym, co pożądane, a tym, co problematyczne” – dodała.
Dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu Piotr Oszczanowski zwrócił uwagę na skomplikowaną historię Ziem Zachodnich. „Ta wystawa opowiada też o losach ludzi, którzy tu przyjechali po wojnie, o umiejętności przystosowania się (...) to był ewenement historyczny – w bardzo krótkim czasie wystąpiła tu całkowita wymiany ludności” – mówił Oszczanowski.
Dyrektor podkreślił, że ludzie, którzy przyjechali z Kresów oraz innych części Polski na Ziemie Zachodnie „weszli w świat mentalnie im obcy”. „Nie byliśmy na początku w stanie go przyswoić, a do tego byliśmy obciążeni skrajną traumą, ponieważ trafiliśmy do miejsc, w którym niedawno jeszcze żyli ci, który wyrządzili nam tak ogromną krzywdę” – mówił.
Oszczanowski zwrócił uwagę, że polscy osadnicy odnieśli się do niemieckiej spuścizny w sposób „niezwykły”. „Jakim trzeba być dojrzałym, świadomym i wspaniałomyślnym narodem, aby docenić Willmana, docenić Krzeszów, docenić zabytki etnograficzne. Oczywiście były skuwane niemieckie napisy i zrzucane były pomniki, ale ocaliliśmy fragment nieprawdopodobnej spuścizny, jaką tu zastaliśmy” – mówi dyrektor.
Ekspozycję będzie można oglądać w Muzeum Etnograficzny we Wrocławiu do 25 sierpnia. (PAP)
autor: Piotr Doczekalski
pdo/ pat/